Post by PeJotPost by JarosÅaw SokoÅowskiWątkotwórca nie ma problemu z wydajnością pompy. Jego kłopoty
mają inną przyczynę. I da się z nich łatwo i tanio wyplątać.
Jakieś konkrety ?
Bardzo konkretne te konkrety być nie mogą, bo nie dysponuję żadną
konkretną dokumentacją techniczną. Obraz problemu zwizualizowałem
sobie, najlepie jak potrafiłem, na podstawie bieżących dyskusji,
oraz tych sprzed czternastu lat (listopad/grudzień 2010 rok; cały
wątek przejrzałem przed chwilą ponownie). Ponadto Usenet nie jest
biurem, gdzie się zamawia gotowe projekty, ale to chyba jasne.
Kocioł jest dwufunkcyjny, grzeje też kranówę. Takie kotły mają moc
minimum dwadzieścia parę ka-wu, bo inaczej z ciepłej wody w kranie
nici. Tyle samo potrafią walnąć w rurę CO, a zamontowana w nich
pompa musi sobie z tym radzić. To minimum dwieście żeberek, albo
inaczej 20 grzejników. Minimum, bo wszystko lepiej działa, jeśli
jest "przewymiarowane", więc w (dobrej) praktyce dwa razy więcej.
W typowej instalacji przy każdym grzejniku jest zawór regulacyjny.
Jak się popatrzy na konstrukcję tej armaturki, to widać niewielki
przekrój zwężki zasilającej kaloryfer ciepłą wodą. Płynie jej jak
raz tyle, żeby całe jej ciepło mogło być oddane otoczeniu. Wiele
więcej przetoczyć się nie da. Bo w typowej instalacji grzejniki
pracują równolegle. Wszystkie, czyli nawet kilkadziesiąt. Im ich
więcej, tym opór hydrauliczny mniejszy, a pompie jest lżej.
Tutaj ktoś "mądry" wymyślił sobie, żeby te zawory dawkujące wodę
zestawić szeregowo. Każdy wnosi swój opór (hydrauliczny), nie ma co
się dziwić, że wszystko idzie jak krew z nosa, a pompa nie wydoli.
Ponadto wykombinował jeszcze zawory termostatyczne -- przeznaczone
do zasilania ze źródła o "nieskończonej" wydajności, jaką mamy w
układach równoległych. Nie tylko ich rzeczywiste warunki pracy nie
odpowiadają założeniom, ale pojawia się najmniej kilkunastowymiarowa
przestrzeń regulacji (7 grzejników, 7 zaworów, 7 bypasów, do tego
termoregulator w pokoju i termostat w piecu). Doprowadzić to do
punktu stabilnego, a potem go utrzymać -- nie lada sztuka! A jeśli
nawet się uda, to wybić z niego bardzo łatwo -- co zresztą było już
sygnalizowane. Czternaście lat temu zabrakło sąsiada z dołu, dzisiaj
pustostan jest na górze -- i już pojawiają się kłopoty ze stabilnością.
Między innymi stabilnością tych zaworów termo-niby-statycznych.
Niczego nowego nie napiszę, bo chyba już to sugerowałem. Wywalić te
termostaty. Nie odkręcić na maksa, to może nic nie dać, tam jest za
mały przekrój. Wkręcić w ich miejsce zwykły apszperwentyl. Nie wiem
co jest w bypasach, ale to chyba nieistotne, na razie zapomnijmy o
nich, najlepiej zamknąć. Wtedy wszystko powinno zacząć hulać. Należy
spodziewać się, że kocioł zacznie pracować na niższych paramerach
(temperaturze) wody, pompa leciutko popędzi cały obieg. Moc grzania
w pokojach będzie się rozkładać dokładnie tak, jak wygląda proporcja
mocy nominalnej grzejników. Czy to dobre proporcje? Nie wiem. W razie
czego tuningować najlepiej przez zmianę ich wielkości. A jeśli nie,
bo to zawsze jakiś kłopot, to tłumiąc ferszlus w grzejniku na korzyść
bypasa. Da się to zrobić, apszperwentyl do tego wystarczy. Sugerowałem
zawór Hołowni (trójdrożny), ale może nie jest konieczny.
Regulacja oczywiście *jednowymiarowa* (a nie *kilkunasto-*!) czyli
temperatura pracy kotła ustawiona na podstawie temperatury zewnętrznej.
W potrzebę ingreencji w raz a dobrze ustawione proporcje mocy grzejników
raczej nie wierzę (zakładam, że mieszkanie zajmuje zgodna rodzina).
Jarek
--
-- Co to za wór?
-- Zawór.
-- A dlaczego tak wysoko?
-- Bo górnozaworowy.